Upały, podobnie jak zdające się nie mieć końca deszcze sprzed prawie dwóch miesięcy, dość mocno dają się nam dziś we znaki. W taki czas aż chciałoby się uwolnić nasze piersi od sztywnych, uciskających w klatce piersiowej, elastycznych staników. Czy takie wakacyjne szaleństwa aby na pewno są opłacalne? Czy w imię chwilowej ulgi warto pozbawiać swoje piersi oparcia w solidnej biustonoszowej konstrukcji?
Jakiś czas temu (dokładnie 30 maja) na całym świecie obchodzony był Dzień Bez Stanika. „Obchodzony” to być może nieco za duże słowo, bo zrzucanie biustonoszy wciąż jeszcze nie jest szeroko rozpowszechnione i wiąże się raczej z różnego rodzaju akcjami, performance’ami aniżeli masowym uwalnianiem swych piersi przez obywatelki.
Dzień Bez Stanika to rzecz jasna jedno z ulubionych męskich świąt. Portale dla panów gorąco popierają akcję uwalniania piersi i nie szczędzą temu pomysłowi ochów, achów, cmoknięć i innych niepodważalnych argumentów. By zachęcić panie do porzucania stanikowych okowów, powołują się przede wszystkim na swoje zdrowie – jak głoszą 10 minut patrzenia w biust codziennie zmniejsza ryzyko zawału o połowę i ma zbawienny wpływ na (męski) układ odpornościowy. A czy my mogłybyśmy im pozazdrościć naszych cudownych medykamentów?
Co jednak z samymi zainteresowanymi, czyli z paniami? Mają nosić czy nie nosić? Zrzucać czy nie zrzucać? Cóż, małe antystanikowe szaleństwo od czasu do czasu niewątpliwie może stanowić miłą odmianę, jednak trzeba pamiętać, że noszenie biustonosza ma mnóstwo zalet. Po pierwsze, co pokazuje choćby historia stanika, ta część damskiej garderoby jest bardzo praktyczna. Ujarzmia ona piersi i unieruchamia je na klatce piersiowej, dzięki czemu uprawianie sportów jest dużo bardziej komfortowe. Po drugie, staniki stanowią osłonę dla piersi, zwłaszcza dla ich najwrażliwszej części, czyli sutków. Oczywiście są panie, którym odznaczające się na bluzce sutki zupełnie nie przeszkadzają, jednak w większości przypadków taka sytuacja wywołuje zażenowanie. A przecież nie musi tak być, bo na całe szczęście istnieją staniki! Po trzecie, wreszcie, biustonosze nadają piersiom kuszący, krągły kształt, unoszą je do góry i powiększają nawet o rozmiar (w przypadku push up’ów). Panowie mogą mówić co chcą, ale nagie piersi wyglądają seksownie pod bluzką tylko wówczas, gdy są jędrne, niezbyt duże i mają ładny kształt. A ile biustów posiada te wszystkie zalety?
To jednak nie wszystko jeśli chodzi o dobroczynne działanie staników. Jak się bowim okazuje, biustonosz zapobiega deformacji piersi i zbyt szybkiej utracie przez nie jędrności oraz chroni kręgosłup.
Co zatem w upalne lato można zrobić, by i wilk był syty, i owca cała? Po prostu nosić odpowiednie staniki. Przede wszystkim zwracajmy uwagę na materiały z jakich “ochraniacze” naszego biustu są wykonane. Zamiast sztucznych, piekących materiałów wybierajmy np. bawełnę, która jest przyjemna dla ciała, wchłania pot i przepuszcza powietrze. Co więcej usztywniane modele zamieńmy na fasony miękkie – subtelne, bardzo wygodne, a do tego zmysłowe i seksowne.
Są kobiety, które stanik zrzucają gdy tylko nadarzy się okazja, a wiec przede wszystkim w domu, ale też poza nim, np. w gorące letnie dni pozwalające nam na większy luz. Są jednak i takie panie, które bez biustonosza nie wyobrażają sobie życia, bo bez niego czują się nago i mało komfortowo. Nosić więc czy nie nosić? Wybór należy do każdej z nas.