Metoda BLW, czyli uczymy dziecko samodzielnego jedzenia

Znaczenie motywacji w życiu każdego człowieka

BLW – Bobas lubi wybór, Baby-led weaning – niech Twoje dziecko je wtedy kiedy chce, kiedy umie i to co wybierze – „Pomóc może zasada, że to, co dziecko jest w stanie utrzymać w dłoni, może także połknąć. Kiedy sześciomiesięczne niemowlę po raz pierwszy zaczyna karmić się samo, nie jest jeszcze w stanie podnieść do buzi tych pokarmów, których nie mogłoby także swobodnie obracać językiem, na przykład rodzynek czy zielonego groszku”.

Jest to metoda mająca na celu nauczenie dzieci chwytania stałych pokarmów i samodzielnego jedzenia. Dzięki temu dzieciaki rozwijają sprawność motoryczną, uczą się jeść i gryźć, poznają konsystencje i dźwięki jakie wydaje się podczas jedzenia. Jak twierdzą autorki książki – Gill Rapley oraz Tracey Murkett – taka forma wprowadzania jedzenia do diety dzieci zmniejsza ryzyko że nasz maluch będzie niejadkiem. Przekonują również, że tytułowe bobasy będą unikały produktów alergizujących. Jak napisały, dzieci nie wybierają produktów na które są uczulone. Z całą pewnością metoda ta wpłynie korzystnie na sposób żywienia całej rodziny. A o co właściwie chodzi?

Gdy dziecko jest już dojrzałe (nie określamy tu miesiąca życia tylko umiejętności dziecka) – tzn. siada, samodzielnie chwyta i nie wypluwa tego co ma w ustach – jest gotowe do jedzenia. Powinno dostawać wtedy, w czasie gdy je reszta rodziny, łatwe do chwytania (najlepiej wielkości naszego palca) produkty. Dzięki temu pół chwycą w garść, a pół włożą do buzi. Najlepiej, jeśli będą to te same produkty, które dostają inni domownicy (w wersji bez soli).

„Bez względu na to, w jakim wieku jest twoje dziecko, kiedy zaczyna BLW, spróbuj dać mu okazję, żeby włączyło się do wspólnego posiłku, kiedykolwiek ktoś inny je. W ten sposób zachęcisz je do naśladowanie innych i odkrywania społecznej strony posiłków.”

Autorki mówią o tym, że może to być wszystko – mięso, fasolka szparagowa i ostro przyprawione dania. Z tym nie do końca się zgadzam, intuicyjnie – dlatego my dajemy Staszkowi jabłko i gruszkę, gotowane warzywa: ziemniaki, buraki, cukinię, dynię, marchew, brokuła, kalafiora oraz chrupki kukurydziane i mój chleb.

„Warzywa, które w stanie surowym są raczej twarde, powinno się kroić w słupki (a nie okrągłe plasterki) i gotować (bez soli) do miękkości, lecz nie rozgotowywać (al dente może być właściwe dla ciebie, ale pamiętaj, że niemowlę nie potrafi jeszcze gryźć). Gotowanie w garnku i na parze to dobry pomysł, ale pamiętaj te, że warzywa można bardzo smacznie przygotować w piekarniku.”

Nie jest to czysta metoda, ale jak podają w książce – czasowo, bo potem dziecko szybko nauczy się jeść czysto i samodzielnie. Zobaczymy. Wyłamujemy się częściowo z proponowanych zaleceń dając Stachowi przecierane zupki z żółtkiem i kasze* z owocami – jest to jednak konieczność – nie jestem w stanie karmić Stacha wyłącznie piersią a od ‘obcych’ chętniej je inne rzeczy niż mleko z butelki, szczególnie gdy wychodzą mu zęby.

Jeżeli nie macie problemu z bałaganem czy chwilowym brudem (a chyba prędzej czy później każdy rodzic się podda) dawajcie dzieciom jedzenie, bo to świetna zabawa i wspaniały element kształtujący rozwój!

Dodaj komentarz