Być soba czy być kimś innym?

Być soba czy być kimś innym?

Masz czasem takie dni, gdy sama siebie doprowadzasz do szału? Masz dość swojego własnego zachowania, wad i ograniczeń? Ja tak. Przyznaję szczerze.

Są dni w moim życiu, gdy zazdroszczę innym kobietom, że są bardziej przebojowe, szybciej ode mnie działają, nie mają wątpliwości, nie analizują wszystkiego po 3 razy, etc. Może zdziwisz się, że piszę o tym na blogu, który ma pomóc kobietom odkrywać i cieszyć się tym, co w nas wyjątkowe – nie w innych, ale w nas samych. Cóż, nie jestem zwolenniczką pięknych, górnolotnych haseł rzucanych bez pokrycia. Jestem realistką, staram się żeby moja pomoc innym nie polegała na „zaklinaniu” rzeczywistości. I pomimo tego, że nadal będę przekonywać cię, że jesteś i możesz czuć się wyjątkową osobą, wiem, że nie zawsze jest to proste.

Kłody pod nogi

Gdy miałam 15 lat, zafascynowały mnie teorie opisujące ludzką osobowość. Zawsze chciałam wiedzieć na czym polega mój potencjał, jakie mogę mieć mocne strony. Pierwszą książką, która przeczytałam w tym temacie była „Osobowość Plus” Florence Littauer. Polecam ją zresztą gorąco, jest prosta, zabawna i naprawdę pomaga się poznać. Gdy zaczęłam odkrywać jaki jest mój typ osobowości, z jednej strony ucieszyłam się, z drugiej rozczarowałam. Okazało się, że mój podstawowy typ to flegmatyk, który „nie ma wyraźnych zalet, ale też nie ma wyraźnych wad”. Przyznasz, że nie brzmi to „wyjątkowo”. Książka pomagała jednak nazwać i ocenić swoje najmocniejsze strony oraz zaplanować rozwój nad sobą i swoimi ograniczeniami. Minęło wiele lat od tego momentu i nauczyłam się naprawdę doceniać to, co we mnie dobre. Cały czas jednak widzę, że moje wewnętrzne ograniczenia rzucają mi „kłody” pod nogi. Pomimo lat pracy nad sobą, wciąż są aktualne. I tak, przychodzą dni, momenty, kiedy siebie nie znoszę. Gdy mam dość swojego zachowania, swoich cech i sama jestem nimi zmęczona. Masz tak samo?

Promowany model

Z mojego doświadczenia zawodowego wynika, że wiele kobiet ma podobnie. Przychodzi taki moment, kiedy nie czujemy się dość dobre, a nasze własne słabości potrafią przytłaczać. Z czego to wynika? Cóż, po pierwsze z tego, że słabości są słabościami i potrzebujemy pomocy innych ludzi, aby uzupełniali nas w tym, czego sami nie mamy. To dotyczy nas wszystkich, po prostu każdy ma jakieś ograniczenia i kropka.

Z drugiej strony, nasz świat po prostu pewne cechy, zachowania promuje, a inne pomija. Zastanów się jaki przekaz słyszysz w różnych mediach, czasopismach, artykułach rozwojowych czy internecie? Do wywiadów zaprasza się kobiety przedsiębiorcze, odważne, wygadane. Jak więc masz się poczuć, gdy jesteś mało przedsiębiorcza, ostrożna i małomówna? Wszędzie piszą o kreatywności, powstają książki o tym jak ją zwiększyć, ciągle słyszymy o innowacjach i super ciekawych pomysłach na siebie. Jak się poczujesz, gdy nie jesteś zbyt kreatywna i lubisz po prostu dokładnie wiedzieć, co masz zrobić? Gdy nie interesuje cię na przykład wymyślanie nowych potraw z tofu i jagód Goji, bo po prostu lubisz co tydzień jeść schabowego? W telewizji widzisz osoby żartujące przed kamerami, świetnie się bawiące, dusze towarzystwa, opowiadające o swoim barwnym życiu. Jak wypadniesz na ich tle, gdy jesteś spokojna, może masz nawet problem z nawiązywaniem kontaktów i twoje życie jest raczej „zwyczajne”, niż barwne?

Jeśli przyjrzysz się temu uważnie, zobaczysz, że jest kilkanaście cech, postaw czy zachowań, które są w ten sposób promowane. Nikt z nas nie ma jednak ich wszystkich! W związku z tym zawsze możesz poczuć się gorsza pod pewnym względem. Jako ludzie niestety lubimy porównywać się do innych, bo tak jesteśmy skonstruowani. Jest to nasza naturalna tendencja, która niestety może zaprowadzić nas na manowce, obniżyć nastrój i poczucie wartości. Jak z tym walczyć?

Pani Wrażliwa i Pani Praktyczna

Opowiem ci historie 2 kobiet, z którymi miałam okazję pracować jako psycholog. Dla zachowania ich anonimowości, pewne dane zostały przeze mnie zmienione.

Pierwsza, nazwijmy ją Kasia, była ambitną i zdolną studentką farmacji. Była bardzo inteligentna, ale przy tym wrażliwa, delikatna i przejmująca się. Jako typ melancholika wciąż czuła się niepewna siebie, zwłaszcza w kontaktach towarzyskich. Wciąż wydawało jej się, że jest nudna, ponieważ nie była zbyt rozmowna. Analizowała każdą rozmowę z kolegami na uczelni, żeby upewnić się czy na pewno dobrze w niej wypadła i nie palnęła jakiejś gafy. Te analizy zwykle nie wypadały korzystnie, więc pojawiały się dołki psychiczne i w efekcie Kasia unikała kontaktów z ludźmi. Jednocześnie bardzo cierpiała z tego powodu, bo chciała być dla kogoś ważna i atrakcyjna. Było to takie błędne koło, w którym jej marzeniem było stać się osobą bardziej towarzyską, radosną, wygadaną i otwartą na innych.

Podczas naszych spotkań szybko odkryłam jaka jest jej naturalna osobowość. Początkowo nie była zadowolona, bo nie dałam jej żadnych złudzeń – jej typ osobowości po prostu się nie zmieni. Jedyne co możemy zrobić, to nauczyć się akceptować siebie, swoje ograniczenia a dopiero wtedy możemy nauczyć się najlepiej wykorzystywać mocne strony i rozwijać się w naszych słabościach. Ale zamknięty i poważny melancholik nie stanie się nigdy beztroskim, gadatliwym sangwinikiem! Ma za to szansę stać się najlepszą wersją siebie. Gdy nasza praca dobiegała końca, Kasia rozumiała kim jest, a kim nie jest. Nauczyła się siebie doceniać, przestała wymagać od siebie rzeczy niemożliwych, Dzięki temu wzrosło jej poczucie wartości i pewność siebie. Wiedziała, że nie musi nikogo udawać, a jedynie powinna pozwolić innym poznać się i docenić. Zaczęła świadomie rozwijać swoje słabe strony, małymi krokami wychodzić do ludzi i zwracać uwagę na to, co się jej udaje w kontaktach towarzyskich, zamiast wiecznie rozpamiętywać swoje porażki. Ku jej zdziwieniu okazało się, że zaczęła doświadczać znacznie więcej pozytywnych oznak ze strony innych ludzi, niż mogła przypuszczać.

Druga z moich klientek to Hanna. Rozwijała swoją karierę naukową na uczelni wyższej. Bardzo interesowała ją dziedzina, którą się zajmowała, ale miała jeden poważny problem: czuła, że nie pasuje do tych wszystkich wybitnych profesorów. Podczas spotkań, rozmów z nimi czuła, że nigdy im nie dorówna. Czuła się gorsza od nich, nie tak elokwentna, brakowało jej tych wszystkich mądrych słów, którymi oni się posługiwali na co dzień. Doskonale znała się na temacie, którym zajmowała się naukowo, jednak widziała że brakuje jej tego „profesorskiego stylu”. Oni mówili językiem nauki, używając fachowych pojęć, ona raczej rozumiała sedno sprawy i mówiła swoim własnym językiem. W trakcie naszych rozmów poczułam jednak, że właśnie jej pasja i naturalność mogą sprawić, że będzie świetnym pracownikiem uczelni. Pomogłam jej zrozumieć, że jej najmocniejszą stroną jest umiejętność prostego ujmowania spraw i ogromna praktyczność. Uważam, że wielu pracowników naukowych, przez swoje tendencje do myślenia abstrakcyjnego i nadmiernego intelektualizowania, traci kontakt zarówno z praktyką, jak i studentami. Hannie to nie groziło – byłam pewna, że studenci będą mogli od niej czerpać wiedzę popartą praktyką, a jej prosty sposób tłumaczenia dotrze do każdego. W efekcie Hanna zrozumiała, że to, co postrzegała jako swoją słabość, jest jej atutem. Zaakceptowała, że nigdy nie dorówna profesorom pod względem naukowych wypowiedzi i teoretycznego myślenia, ale wcale nie musi tego robić! Doceniła swój unikalny styl i osobowość.

Co wynika z tego dla ciebie i dla mnie?

Po pierwsze, pamiętaj, że gorsze dni zdarzają się wszystkim. To, że denerwują cię własne słabości, oznacza, że widzisz swoje ograniczenia i nie podobają ci się one. I bardzo dobrze. Bez tego nie byłoby rozwoju!

Po drugie, nawet jeśli wady doprowadzają cię do szału, musisz je zaakceptować. Zaraz, czy przed chwilą nie pisałam czegoś przeciwnego? Owszem, ale tu chodzi o złoty środek między akceptacją tego, czego nie zmienisz, a próbą zmiany tego, nad czym możesz pracować.

W skrócie mówiąc: nie masz wpływu na swoje wrodzone tendencje osobowościowe czy temperamentalne, wygląd, niektóre umiejętności, itp. Masz natomiast wpływ na to, co z tym zrobisz. Możesz minimalizować niekorzystne skutki tych tendencji, Przykładowo osoba naturalnie zamartwiająca się, może pracować nad tym, jakie myśli wybiera. Osoba impulsywna może pracować nad tym, żeby nie ranić innych pochopnie wypowiedzianymi słowami. Ale naturalne tendencje zostaną w nas na zawsze. I z tym warto się pogodzić, chociażby dlatego, że łatwiej jest nam zmienić coś, gdy to nazwiemy i zaakceptujemy. Taki psychologiczny paradoks, ale działa.

Wreszcie, po trzecie, ważne jest, aby mieć świadomość swoich mocnych stron, i tego, kim jesteś. Moje klientki znacznie łatwiej zaakceptowały swoje ograniczenia, gdy wiedziały, że mają na czym budować swój pozytywny obraz, gdy poznały swój potencjał. Dobra wiadomość jest taka, że każdy ma mocne strony. Bez wyjątku.

Jeśli jeszcze nie wiesz, jakie są twoje mocne strony czy jakim typem osobowości jesteś, mogę ci w tym pomóc. W kolejnych kilku wpisach na blogu pokażę ci jak rozpoznać swoją osobowość w oparciu o klasyczną teorię typu temperamentu wg Hipokratesa. Pojęcia, których używałam w dzisiejszym wpisie pochodzą właśnie z tej teorii. Dowiesz się czy jesteś towarzyskim sangwinikiem, perfekcyjnym melancholikiem, energicznym cholerykiem czy może spokojnym flegmatykiem. To może być dobry początek do zrozumienia kim jesteś i kim możesz się stać pracując nad sobą. To również dobra droga do zrozumienia tego, kim nigdy nie będziesz.

Wracając do początku – tak, czasem chciałabym być inna. Ale wiem już kim jestem, a kim nie. Znam swoje ograniczenia. Gdy minie gorszy dzień czy moment, mówię sobie, że może i za wolno działam, za dużo analizuję, ale za to dbam o jakość tego, co robię. Wolę coś zrobić wolniej a porządnie, niż szybko i byle jak. Doceniam więc to, co mam i potencjał, na którym mogę budować. Działam dalej, pomimo swoich ograniczeń i robię coś na miarę moich możliwości. Akceptuję fakt, że nie będę inna, ale przede wszystkim nie rezygnuję z rozwoju. I właśnie do tego chcę namówić też Ciebie.

Jak ty radzisz sobie w momentach niezadowolenia z siebie? Co ci wtedy pomaga? Podziel się w komentarzu.

Dodaj komentarz